top of page
  • Zdjęcie autoraSzymon Niemiec

Zmora rekrutacji, czyli czemu mam pisać list motywacyjny

“Po co mam pisać ten list motywacyjny? Przecież i tak nikt tego nie czyta” mówi mi co druga osoba zgłaszająca się na konsultację w sprawie dokumentów aplikacyjnych. “Co ja mam tam napisać? Przecież wszystkie informacje na mój temat są w CV” mówi z kolei praktycznie każda osoba, która natrafi w ofercie pracy na tekst “CV wraz z listem motywacyjnym prosimy przesłać na adres…..”. Co w tym z pozoru prostym dokumencie jest takiego strasznego, że dla wielu osób stanowi on wyzwanie niemal nie do przejścia?


W sieci krąży mnóstwo materiałów i poradników na temat tego, jak pisać dobre listy motywacyjne. Gdyby zestawić je wszystkie ze sobą, wyłoniłby się dość ciekawy obraz tego, że zarówno rekruterzy, jak i potencjalni kandydaci próbują ustalić jak powinien wyglądać idealny list motywacyjny. Jeżeli masz dużo czasu, chce Ci się powtórzyć moją drogę i prześledzić poradniki dostępne w sieci liczę na to, że dojdziesz do tego samego wniosku co ja.


Praktycznie nikt nie wie, jak napisać list motywacyjny, który od razu nie wyląduje w koszu.


Próba wpisania w wyszukiwarkę hasła “profesjonalny list motywacyjny” wyrzuci nam setki poradników i gotowych wzorów. Najczęściej powtarzanym zwrotem będzie “Szanowni Państwo, w odpowiedzi na ofertę zamieszczoną ….. pozwalam sobie przesłać swoje dokumenty aplikacyjne. Uważam, że jestem idealnym / dobrym / doskonałym / wystarczającym (niepotrzebne skreślić) kandydatem_ką na to stanowisko, gdyż posiadam wszystkie wymagane przez Państwa cechy, takie jak: (kopiuj wklej z oferty).”.


Kiedy otrzymuję od kogoś tak napisany list motywacyjny najczęściej mam ochotę uderzyć głową w biurko i zapłakać rzewnymi łzami. Nie, nie nad nadawcą takiego listu, ale nad jego odbiorcą. Wczujcie się na chwilę w rolę rekrutera, który dostaje 25 aplikacji na jedno stanowisko i wszystkie zawierają TEN sam szablon listu motywacyjnego. Ba, często pisanego tą samą czcionką i z tymi samymi błędami ortograficznymi. I teraz pomnóżcie to sobie przez kilkanaście / dziesiąt / set rekrutacji rocznie. Chce się Wam płakać? No właśnie.


Czy w takim razie warto w ogóle się wysilać? Znowu posłużę się przykładem. Wyobraź sobie, że jako rekruter dostajesz 5 różnych CV. Wszystkie zawierają podobne doświadczenie i poziom wykształcenia. Kompetencje opisane w nich również niewiele się różnią. Nie masz czasu na to by zaprosić na rozmowę kwalifikacyjną wszystkie 5 osób. Możesz wybrać dwie. Trzy z nich wysłały list motywacyjny żywcem wzięty z szablonu dostępnego na pierwszej stronie wyników wyszukiwarki. Jedna nie wysłała go w ogóle, a jedna napisała go sama. Kogo zaprosisz na rozmowę? Trudny wybór, prawda? Rekruterzy, rozpatrując dokumenty aplikacyjne, często nawet nieświadomie zadają sobie pytanie “Po co ta osoba do nas aplikuje?”. Chcą wiedzieć, czy to CV zostało wysłane jednocześnie do stu firm, czy jednak zostało przygotowane specjalnie dla nich. W psychologii jest taki czynnik, który nazywa się efektem aureoli. Oznacza on automatyczne przypisywanie pozytywnych / lepszych cech osobom, które wywarły na nas dobre pierwsze wrażenie. Dobrze napisany list motywacyjny prowokuje do powstania tego efektu, a więc do trafienia do pamięci rekrutera jako osoba z pozytywnymi konotacjami.


No dobrze, przekonałem Cię już chyba, że list motywacyjny może Ci pomóc. Czas zabrać się za jego pisanie. Od czego by tu zacząć...


STOP! Jeżeli chcesz teraz napisać “Szanowni Państwo, w odpowiedzi na ofertę zamieszczoną …” to błagam, nie rób tego! Nie ważne jak potem potoczy się Twoja narracja, ale to najbardziej sztampowe zdanie spowoduje, że nikt nie będzie chciał czytać reszty.

O ile ciekawiej będzie brzmiało zdanie: “Szanowni Państwo, cieszę się że firma, której profil śledzę już od dłuższego czasu, zdecydowała się umieścić ofertę pracy, która natychmiast przypadła mi do serca”. Warto zacząć od czegoś niebanalnego i niesztampowego. Jeżeli ktoś polecił Wam tę ofertę - śmiało napiszcie o tym. Wielu pracodawców lubi zatrudniać kogoś, kogo polecił ich pracownik. Ale to nie jest wymóg. Wymogiem, dla mnie kluczowym, jest to aby pierwsze zdanie zaciekawiło rekrutera na tyle, by zechciał przeczytać resztę listu.


Kiedy przebrnęliśmy przez pierwsze zdanie, reszta powinna być już łatwa. Niestety, wiele osób wpada tutaj na minę, która zatapia ich metaforyczny statek do kariery. Podstawowym błędem listu motywacyjnego jest kopiowanie treści z CV. Pomyśl, po co rekruter ma po raz kolejny czytać, że twoja kariera przebiegała w ten, a nie inny sposób? Zamiast tego, radzę posłużyć się moim wypróbowanym schematem.


Rozmawiając na temat listu motywacyjnego często posiłkuję się zasadą 1+3. Rozumiem przez to: jedną stronę zawierającą odpowiedzi na 3 pytania. Każde z nich może być ujęte w oddzielnym akapicie, ale układ tekstu nie jest tutaj kluczowy. Ważne jest, aby treść całego listu pozwoliła rekruterowi zrozumieć, że znacie odpowiedzi na pytania:


  1. Dlaczego ta firma?

Odpowiedź “szukałem w wyszukiwarce ofert pracy i wyskoczyła mi wasza oferta” nie jest najlepszym sposobem uwiarygodnienia się jako dobry kandydat na dowolne stanowisko. Odpowiadając na to pytanie warto wcześniej wejść na stronę firmy i poczytać o niej. Osobiście za kluczowe uznaję informacje na temat misji i wartości firmy, do której chcecie aplikować. Uwierzcie mi, że rekruter czytający zdanie “Ponieważ w moim życiu zawodowym kieruję się (wartość nr 1 firmy, nr 2 i 3), które są jak widzę kluczowe dla Państwa organizacji” zrozumie, że nie tylko poświęciliście czas by dowiedzieć się czegoś o firmie, ale także jest szansa że odnajdziecie się w jej atmosferze i realiach. A to bardzo ważna rzecz.


  1. Dlaczego to stanowisko?

Nieważne, czy ktoś ma zatrudnić Cię jako baristę, młodszego researchera, stażystę w dziale HR czy nauczyciela języka obcego. Ważne jest to, dlaczego Ty chcesz pracować na tym stanowisku. Co takiego jest w tym zawodzie co Cię tak kręci i pociąga. Szczerze? Jak napiszesz, że Twoim celem jest być kiedyś w zarządzie firmy, bo bardzo podoba Ci się jej branża i chcąc ją poznać od podszewki zgłaszasz się na najniższe stanowisko, to będzie to dużo ciekawsze i warte docenienia niż sztampowa odpowiedź “bo jestem dobry_a i mam kwalifikacje”.


  1. Dlaczego ja?

Ha...no właśnie. Dlaczego ty? Co jest w Tobie takiego, że rekruter powinien się z Tobą spotkać? Jaką masz motywację do tej pracy? Jakim jesteś współpracownikiem, za co cenią Cię Twoi przełożeni, wykładowcy i co jesteś w stanie zaoferować firmie? To pytanie daje ogromne pole manewru. I tutaj dobra rada. Nie bój się wprost mówić o swoich oczekiwaniach, marzeniach i planach. Napisanie wprost, że pragniesz aby praca pozwoliła Ci się utrzymać i dokończyć studia, będzie ważnym sygnałem dla rekrutera i pozwoli uniknąć późniejszych nieporozumień. Bo dostanie propozycji pracy na pełen etat z nadgodzinami, których oczekuje pracodawca, w sytuacji studiowania dziennie, może się okazać problemem, nie sądzisz?


Pisząc odpowiedzi na powyższe pytania trzymaj się jeszcze kilku zasad:


Po pierwsze uczciwość!

Nie licz na to, że uda Ci się przemycić jakieś kłamstewka. Lepiej napisać “nie jestem ekspertem od Excela, ale szybko się uczę i jestem gotowy aby szybko nadrobić braki” niż określić się mianem eksperta i polec na pytaniu o tabele przestawne. To samo dotyczy hobby...nie pisz o prywatnych zainteresowaniach, jeżeli nie dotyczą one stanowiska, na które aplikujesz. Stawiamy na uczciwość i szczerość, ale też na adekwatność.


Po drugie pewność siebie!

List motywacyjny służy do tego by się pochwalić. Masz sukcesy? To się nimi pochwal. Szczególnie jeżeli są związane ze stanowiskiem, na które aplikujesz. Tekst “na dotychczasowym stanowisku udało mi się zwiększyć efektywność kampanii medialnych na Instagramie o 30% w stosunku do początku mojej pracy” pokazuje nie tylko, że masz kompetencje w zakresie social mediów, ale także, że potrafisz odnosić sukcesy. - nie kieruj się przykładowymi zdaniami z poradników, Pisz od siebie - takie rzeczy rekruterzy bardzo doceniają, gdyż są wiarygodne.


Po trzecie język!

Dostosuj język listu motywacyjnego do kultury organizacji. Jeżeli aplikujesz do renomowanej kancelarii prawnej, użyj języka wysublimowanego i eleganckiego. Aplikując do firmy, która szczyci się luźną atmosferą, podkreślając to w swojej ofercie, zastosuj język bardziej swobodny. Ale na litość, unikaj kolokwializmów, zdrobnień i emotikonek. Język zbyt potoczny i młodzieżowy raczej nie przysporzy Ci sympatii.


Po czwarte poprawność!

W zasadzie powinienem to ująć w akapicie o języku, ale wolę podkreślić to raz jeszcze. Większość programów do edycji tekstu posiada opcję sprawdzania pisowni. Wysłanie listu z literówkami, błędami gramatycznymi i stylistycznymi świadczy o jednym: “Nie chciało Ci się sprawdzić tekstu przed wysłaniem - nie dajesz zatem gwarancji poważnego traktowania swoich obowiązków w pracy”.


Po piąte i chyba ostatnie: wygląd!

Dobrą zasadą podkreślaną przez wielu rekruterów jest spójność dokumentów aplikacyjnych (cv i listu motywacyjnego). Przyjemniej i łatwiej czyta się dokumenty, które mają tę samą szatę graficzną (poza tym łatwiej je odnaleźć w teczkach i na biurku). Spójność czcionek, układu akapitów i elementów graficznych jest sporym ułatwieniem dla rekrutera oraz pokazuje Twoje kompetencje związane z przygotowywaniem dokumentów, posługiwaniem się edytorem tekstów itp. A jak już mówiliśmy wcześniej - łatwiej dla rekrutera = lepiej dla nas. I proszę...bez zbędnych ozdobników, podkreśleń, wytłuszczeń (o ile nie są niezbędne), kwiatków, szlaczków, piesków, kotków, brokatu i kokardek. To nie jest kartka do przyjaciela, tylko dokument aplikacyjny.


Stosując się do powyższych wskazówek powinno Ci się udać napisać list motywacyjny, który będzie nie tylko czytało się z przyjemnością, ale także da Ci większą szansę na zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną, a co za tym idzie, na zdobycie upragnionej pracy.


Jeśli masz dodatkowe pytania związane z przygotowaniem listu zapraszam do konsultacji ze mną lub z innym doradcą zawodowym.


Powodzenia w rekrutacjach!







134 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page